mucha

Niezapomniana muza – Irena Solska



SolskaKarolina Flora Poświk była córką Bronisławy Poświk i Mieczysława Tytusa Poświka, buchaltera z Warszawy. W tajemnicy przed matką postanowiła brać lekcje deklamacji i gry scenicznej. Jej nauczycielem został Bolesław Leszczyński. Zadebiutowała w 1896r. w  łódzkim Teatrze Miejskim. Potem występowała w krakowskim Teatrze Miejskim, gdzie już jako Irena Pomian zachwyciła Ludwika Solskiego. Pisał o niej tak: „Chude to było […], jakieś dziwaczne, niewydarzone, trochę niesamowite, ale diablo zdolne i … kuszące. Od jednej roli do drugiej, coraz bardziej zapalałem się, by zrobić z niej gwiazdę pierwszej wielkości. Im bardziej starałem się narzucić jej swoją wolę jako reżyser, im bezwględniej  i surowiej traktowałem ją w pracy, tym bardziej pogrążałem się jako mężczyzna. Nie byłem zresztą osamotniony w tej roli…” Irena bowiem wzbudzała zachwyt swą urodą. Mężczyźni opiewali jej piękno, twierdząc, iż była prześliczna, miała rusałczane wdzięki, złotorude włosy, seledynowe oczy, bladoróżową cerę, gotycki owal twarzy, smukłą sylwetkę. Nie dziwi zatem fakt, iż stała się muzą młodopolskich malarzy. Portrety Ireny Solskiej malowali, tacy twórcy jak: Józef Mehoffer, Leon Wyczółkowski, Stanisław Wyspiański, Stanisław Eliasz Radzikowski, Jacek Malczewski, Wojciech Kossak. Aktorka zawładnęła też imaginacją rzeźbiarza Konstantego Laszczki. Pod jej wielkim urokiem pozostał także Stanisław Ignacy Witkiewicz. Utrwalał postać aktorki na  płótnach i  kartach literatury. W 1910r. Witkacy, przebywając latem w Zakopanem, napisał  powieść 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta. Bohaterem utworu jest malarz Bungo, który fascynuje się śpiewaczką – panią Akne Montecalfi. W tej literackiej postaci można się dopatrzeć rysów Solskiej.  Zakochany w Irenie był też Jerzy Żuławski, który pisał dla niej sztuki. Oto dramat Eros i Psyche na stałe wpisał się w młodopolski repertuar, a tytułowa bohaterka jeszcze przez dwadzieścia lat będzie popisową kreacją Ireny. Również  sztukę pt. Ijola stworzył  Żuławski dla swej muzy, stąd wydanie książkowe zostało opatrzone dedykacją dla niej. Aktorski kunszt Solskiej podziwiali Leopold Staff, Stanisław Przybyszewski, Stanisław Wyspiański, Tadeusz Boy-Żeleński. Kiedy pojawiała się na scenie stawała się, jak pisał Zygmunt Nowakowski, „hipnotyzerką, wróżką albo czarownicą […] wymykającą się z kategorii, którymi przywykliśmy operować. Ona onieśmielała widownię […] Ona śniła się widzom […] Miała jakąś dziwną moc zaklinania, rzucała czy zadawała urok […] Jej sztuka była srebrną magią […]” Oszałamiała widzów swymi rolami, swymi scenicznymi kostiumami. Stała się m.in. upoetyzowaną Rachelą z Wesela. Co ciekawe, wskazówek do zagrania tej postaci udzielał aktorce we Lwowie sam Wyspiański. Pojawiła się na nago na scenie, grając w sztuce Leopolda Staffa Lady Godiva, wywołała tym samym wielkie poruszenie. Zbigniew Pronaszko odnotował, iż  widzowie mogli zobaczyć Solską całkiem nagą, bez trykotu, a jej bujne, długie, rude włosy, nie mogły zakryć szczegółów jej doskonale wymodelowanego ciała. W okresie dwudziestolecia międzywojennego cudownie deklamowała wiersze skamandrytów, futurystów. Bruno Jasieński odnotował: „jak nikt inny czuje kompozycję, bryłowatość i przecięcia. Jest pierwszą polską artystką, która stara się konstruować. W walce o wyzwolenie z jarzma naturalizmu i przywrócenie słowu jego wartości akustycznej dochodzi do muzycznego ujmowania poszczególnych momentów i całych pomniejszych utworów. Powstają rzeczy kapitalne”. Ów futurysta zadedykował Irenie Solskiej jeden ze swych wierszy Wiosenno. W dedykacji zaś napisał tak: „Genialnej recytatorce tego wiersza”.